Kroki wypłynęły bardzo szybko ze swoim materiałem na szerokie wody. Zaistnieli w sieci z nagraniami live i niedługo potem rozpoczęła się praca nad krążkiem. My porozmawialiśmy z nimi jeszcze na początku trasy koncertowej promującej to wydawnictwo. Zagrali wówczas swój drugi występ – we wrocławskich Zaklętych Rewirach. Dla Kuby to występ przed rodzimą publicznością, co zawsze wiąże się z dodatkową presją.
Jakub Goleniewski: Był stres. To był tak naprawdę trudny dzień do zorganizowania koncertu – środa. Również miejsce wymagało dużej atencji z naszej strony jeśli chodzi o dźwięk. Ten koncert był inny, ponieważ zaprosiliśmy Dawida Pawlukanisa na bębny i Jakuba Kurka na trąbkę, więc do całości dochodziło zdenerwowanie związane z graniem z dwoma innymi organizmami. Stres był duży, ale w miarę upływu czasu na koncercie, znikał.
Łukasz Sidorkiewicz: Wydaje mi się, że teraz przeżywacie wielki boom, wszyscy zaczęli się Wami interesować. Na samym początku, kiedy pojawiały się pierwsze wywiady z Wami, każdy pytał o podstawowe rzeczy. Czy macie już syndrom tych samych, denerwujących i niewłaściwych pytań? Mam wrażenie, że dziennikarze wciąż pytają Was o początki zespołu, a Wy śmiejecie się i mówicie: ‘ha, to zabawna historia, opowiem Wam!’?
Łukasz Palkiewicz: Nie przeszkadza mi to bardzo, bo zdaję sobie sprawę, że nie każdy może znać nasze początki. Po prostu trzeba to uszanować i do skutku, dopóki wszyscy się nie dowiedzą, będziemy o tym opowiadać.
Jakub: Jest jedno denerwujące pytanie: ‘jak nazwać, opisać Waszą muzykę, jak ją zaszufladkować?’. To jest najtrudniejsze i za każdym razem przy tym pytaniu zacinam się nie wiedząc co odpowiedzieć. Po prostu nie wiem.
Paweł Stachowiak: Nasza muzyka jest bardzo zróżnicowana. Mamy wiele inspiracji, każdy utwór jest trochę z innej beczki, więc naprawdę ciężko jest sklasyfikować, jaki to gatunek muzyczny.
Łukasz: Ja nie cierpię pytania o inspiracje! Zawsze, kiedy ktoś pyta, przychodzą mi do głowy inne postaci. Na dobrą sprawę nie ma czym się przejmować
Jeżeli chodzi o Wasze początki, chyba bardziej na miejscu jest pytanie o to, jak pracowało Wam się przy ‘Our Little Steps’? To musiała być ciekawe doświadczenie.
Łukasz: Co prawda Pawła przy tym nie było, ale rzeczywiście praca przy ‘Our Little Steps’ była bardziej internetowa i, o dziwo, szalenie szybko nam to poszło. To była typowa wymiana. Z Kubą pracowało się wtedy jak z raperem, bo niestety, ale w dzisiejszych czasach raperzy dostają paczkę bitów, wybierają sobie ulubiony podkład, dogrywają szesnastki i to jest koniec. Tutaj Kuba dostał małą paczuszkę, sprecyzowaną, z pewnym naciskiem na konkretny numer. W odpowiedzi dostałem rzecz, która mnie najbardziej zainteresowała, na którą też stawiałem. Od razu pomyślałem: ‘robimy to!’.
Jakub: Ponadto my naprawdę nie spotkaliśmy się w ogóle przed nagraniem. Poznaliśmy się dopiero w Hecy na jednym z pierwszych koncertów Zaburzeń ze “Snami, w których ginę”. To był dobry początek. Teraz, kiedy już znam Łukasza, wiem, że nie pisze do ludzi na soundcloudzie – a do mnie napisał!
Łukasz: Do dzisiaj nie wiem dlaczego i co mnie tknęło, żeby napisać do jakiegoś randomowego gościa. Nie mogę uwierzyć, że coś mnie urzekło w jego nagraniu.
Chodziło tylko o próbki Twojej twórczości? Wcześniej z tego co kojarzę, pojawiałeś się również w produkcjach hip-hopowych.
Jakub: Na początku współpracowałem z Aleksandrem (Mam Na Imię Aleksander) i wtedy powstał utwór, w którym zaśpiewał ze mną Emes. Ostatecznie wybraliśmy inną wersję, w której został jedynie mój chórek. Na soundcloudzie z kolei miałem utwór Insightful’a. Pierwszy numer, który wydałem do internetu i w którym poczułem się właśnie jak raper – ukradłem bit i nawinąłem pod niego. Napisałem do autora, że taką rzecz robię i zapytałem, czy to w porządku, ale mi nie odpisał. <śmiech> Właśnie ten utwór usłyszał Łukasz.
Łukasz: Dokładnie, zresztą muzyka Insightful’a jest mi bliska, bo od kilku lat śledziłem jego rzeczy. To również miało duży wpływ na mój odbiór utworu, bo poczułem, że gust muzyczny Kuby może być w pewnym sensie podobny do mojego.
Ponadto często mówicie, że przy Waszej twórczości często w grę wchodzi praca zdalna. Każdy mieszka w innym mieście. A jak wyglądały Wasze ostatnie miesiące, kiedy musieliście zacząć pracować nad płytą?
Łukasz: Na walizkach!
Paweł: Tak naprawdę w tym ostatnim etapie pracy spotykaliśmy się dość regularnie, bo mieliśmy nie tyle koncerty, co plany, które musieliśmy zrealizować i ramy, których musieliśmy się trzymać. To były trzy miesiące ciężkiej roboty.
Łukasz: Wyobraź sobie, że zapraszam ich na miesiąc do swojego domu i spędzamy ze sobą cały ten czas, a na dodatek śpimy wszyscy w jednym pokoju. Było ciężko, ale daliśmy radę!
Pytanie do Łukasza – dlaczego wybrałeś akurat głos Kuby do dalszej współpracy? A może chodziło głównie o pomysły, które od niego wypływały?
Łukasz: Po prostu go polubiłem prywatnie, przyznam szczerze. Stąd to się wzięło. Wiadomo, że nie ujmuje to jego talentowi. Rzeczywiście prywatnie zaczęliśmy dogadywać się na tyle dobrze i spędzać ze sobą tyle czasu, że te numery powstawały w międzyczasie. To chyba było główne założenie.
Rozmawialiśmy kiedyś o tym, że ‘Bloom’ to trochę niedoceniona płyta. W przypadku ‘Stairs’ jest zupełnie odwrotnie.
Łukasz: Byłem szalenie zaskoczony, kiedy w grudniowych podsumowaniach 2015 roku, pojawiała się, o dziwo często, moja płyta ‘Bloom’. Bardzo pozytywnie mnie to zaskoczyło. Rzeczywiście, jej wydanie nie odbiło się jakimś szalonym echem, ale jestem naprawdę zadowolony z odbioru i słów, które usłyszałem na temat tego krążka. Jeżeli chodzi o porównanie odzewu i wydźwięku do ‘Stairs’ – absolutnie nas to zdziwiło! Porównując naszą EPkę do ‘Bloom’, to naprawdę dzieją się teraz szalone rzeczy. Fakt, że wcześniej odzywało się do nas kilka wytwórni, ale nie pchaliśmy się z niczym nigdzie. Po prostu odbieraliśmy kolejne maile. Mieliśmy ten komfort, który bardzo rzadko się zdarza – mogliśmy spokojnie zastanowić się, podjąć decyzję i negocjować z wytwórnią, a nie brać to, co przyjdzie.
Właśnie – jak wyglądały Wasze pierwsze kontakty z Kayaxem?
Łukasz: Jeżeli chodzi o Kayax, spotkaliśmy się osobiście na Spring Break’u. Wtedy rozmawialiśmy pierwszy raz. Od tamtej pory utrzymywaliśmy stały kontakt.
Jakub: Przez kilka miesięcy spotykaliśmy się dość regularnie na rozmowach, wymienialiśmy informacje. W końcu zaufaliśmy sobie, bo o to w tym wszystkim chodzi. Poznajesz ludzi i albo im ufasz, albo nie. Póki co wszystko idzie w dobrym kierunku. Czujemy, że chcą pracować i rozwijać się razem z nami. Zobaczymy jak będzie dalej.
Łukasz: To jest chyba najistotniejsze, że obie strony pracują nad jakimś projektem. Ważne, że nie jest to wyłącznie jednostronne zaangażowanie – wszyscy razem, w jednym tempie!
Łukasz: Bardzo często żonglujecie pojęciami: EPka i płyta – a płyta zawsze kojarzy się z LP. Czy nie byłoby łatwiej mówić wprost, że to jest EPka?
Łukasz: Powstaje pytanie, czy płyta rzeczywiście z definicji jest długograjem. Fizycznie jest to po prostu płyta. Nasza jest EPką i jest to poprawne określenie, jest mini-albumem. To po prostu nasz pierwszy krążek. Wydawnictwo, które rzeczywiście jeśli chodzi o ramy prawne, jest EPką, biorąc pod uwagę długość całego materiału i liczbę utworów.
Macie taką świadomość, że EPki – jeżeli są wprost nimi nazwane – nie sprawdzają się na polskim rynku?
Łukasz: Nie wiem. Przyznam szczerze, że ja bardzo lubię krótkie formy i nie zastanawiałem się nigdy nad tym, czy u nas, na polskim rynku, to dobry manewr. Po prostu dla nas była to odpowiednia liczba numerów. Nie brakowało nam zupełnie niczego. Dlatego postanowiliśmy to wydać, absolutnie nie myśląc o tym, że to zostanie odebrane gorzej. Podobnie było ze strony wytwórni – oni zaakceptowali totalnie nasze podejście. Stwierdzili, że to dobry pomysł, wspierali nas w tym i nadal wspierają.
Jak wyglądały kolejne etapy pracy nad ‘Stairs’? Rozumiem, że Łukasz sklejał bity w domu i pewnie następnym obowiązkiem były dogrywki reszty zespołu. Kuba, pracowałeś z Wojtkiem Janickim podczas nagrywania wokali – jak wyglądała Wasza współpraca? Chyba bardzo dobrze się rozumiecie, szczególnie, że Wojtek jest Waszym realizatorem podczas koncertów.
Jakub: Tak, akurat z Wojtkiem początkowo wyglądało to zupełnie inaczej. Pierwsze wokale nagrałem u Wojtka jeszcze podczas współpracy z Waiting For An Audience przy utworze ‘Red Sky’. Dopiero potem zauważyłem, że zaczynam rozumieć jego pracę i to, że szybko się dogadujemy. Mamy już mniej więcej schemat komunikacji, w jaki wpadliśmy i potrafimy razem doprowadzić pracę do końca – czego na przykład nie potrafię zrobić z Łukaszem. Wokale z nim to jakaś tragedia! Ja się denerwuję, a on ciągle powtarza ‘jeszcze raz!’.
Łukasz: Kiedy Kuba nagrywa z Wojtkiem, ja przychodzę na gotowe i mam jedynie drobne uwagi. Kiedy to ja z nim nagrywam, jestem wiecznie niezadowolony, złoszczę się sam na siebie, że nie potrafię pracować z Kubą przy realizacji wokali. Wspominając jeszcze o współpracy Kuby i Wojtka, przy nagrywaniu ‘Stairs’ mieliśmy taki etap, że w którymś momencie stwierdziliśmy, że zrobimy to sami. Trwało to bardzo krótko, bo chyba tydzień. Zrobiliśmy nawet jakąś kabinę z abstrakcyjnych materiałów. Byliśmy pewni, że wystarczy nam super mikrofon, wykręcimy to i zmiksujemy na tyle fajnie, że poradzimy sobie sami. Po tygodniu walki uznaliśmy, że był to dramat. A to, co nagraliśmy, nie nadawało się nawet na demo. Po prostu było kilka miejsc, gdzie realizowaliśmy próbki nagrań, aż ostatecznie wersje finalne były realizowane u Wojtka Janickiego.
Kolejna rzecz, którą właściwie możecie się chwalić, bo to świetna sprawa, jest teledysk do utworu pod tytułem ‘Eyes’. Jaka jest Wasza interpretacja tego teledysku? Wiele osób może powiedzieć, że efekt wizualny, który został osiągnięty, był naprawdę dobry, ale powiedzcie, o co chodzi?
Jakub: Wydaje nam się, że można tutaj pograć trochę Heleną, która wystąpiła w teledysku. Była zagubioną osobą – z jednej strony raniła mężczyznę, czy nawet go zabijała. Uciekała od związku i kontaktu. Z drugiej strony nie chciała tego robić. A z innej perspektywy sprawiało jej to przyjemność. To był taki emocjonalny wir i dysonans. I tyle – to była niezdecydowana kobieta, która nas raniła – mnie nawet utopiła! Nie ma głębszej interpretacji tego teledysku, to był nasz pierwszy klip i chyba wstydu nie ma!
Na samym końcu koncertu zagraliście utwór, który pojawił się na składance Flirtini – ‚Heartbreaks and Promises vol. 3’. Jak wyglądała współpraca z Pauliną przy tym utworze?
Jakub: Również odbywało się to zdalnie, internetowo. Paulina ma na tyle doświadczenia i taki sprzęt, cały ekosystem w swoim domu, że jest w stanie zrobić to profesjonalnie i wysłać w zupełnie wystarczającej formie.
Paweł: Tak naprawdę nie mieliśmy nic do dopracowania, żadnych problemów, zero pracy nad tym. Łukasz dostał czyste wokale, które były zupełnie profesjonalne.
Co będzie działo się z Krokami dalej, jakie macie plany na najbliższych kilka miesięcy?
Jakub: Na pewno chcemy dokończyć to wszystko, co teraz się zaczęło, bo jest co robić!
Łukasz: Jest bardzo dużo pracy, bardzo dużo koncertów. Do lutego planujemy intensywnie grać po całej Polsce.
Paweł: Przede wszystkim pojeździć po Polsce, pozwiedzać!
Łukasz: Po tych kilku miesiącach będziemy pracować nad kolejnym albumem. Jak to kiedyś Paweł powiedział w wywiadzie: ‘Nie wiadomo, czy to będzie EPka, czy long play, ale EPka na pewno będzie’.<śmiech> A tak zupełnie poważnie – będziemy pracować nad płytą.
Rozmawiał Łukasz Sidorkiewicz
Wywiad wyemitowany został w Radiu LUZ dn. 20.11.2016r.
Redakcja wywiadu: Patrycja Strzyżewska