PODZIEL SIĘ

Daleko miał Hugo Race i jego The True Spirit ze swojej rodzinnej Australii do wrocławskiego klubu Firlej. Oczekiwania były spore i trzeba powiedzieć, że zawodu nie było. Nowa płyta The Spirit jest świetna, koncertu nie powstydziłby się Nick Cave and The Bad Seeds, a Hugo Race okazał się bardzo inteligentnym rozmówcą. Nicka Cave’a wspominam nieprzypadkowo. Nie tylko dlatego, że Hugo Race był kiedyś jego współpracownikiem, ale głównie dlatego, że jego sztuka jest bliźniaczo podobna. Do tego stopnia, że przez cały koncert zastanawiałem się czy gdyby wszystkie przypadki kiedyś zadziały się inaczej to dzisiaj w Firleju nie oklaskiwalibyśmy Nicka Cave’a i wspominalibyśmy genialny występ Hugo Race’a w Hali Stulecia…

Piotr Machała: Przyjechaliście z nową płytą The Spirit nagraną po 7 latach od czasu 53rd State. Nagrywaliście ją przez 3 lata, co też jest długim okresem.

Hugo Race: Tak, minęło dużo czasu, bo nasze ostatnie wydawnictwo ukazało się w 2008 roku, a ostatnia trasa w Europie odbyła się w 2009 roku. Po niej zacząłem pracować nad innymi projektami, inną muzyką. Dużo pracowałem z projektem Hugo Race & The Fatalists, która opiera się na włoskiej grupie Sacri Cuori. To była bardzo ciekawa kolaboracja, która łączyła moje piosenki z brzmieniem tej kapeli, a oni są fantastyczni. Tym byłem zajęty przez mniej więcej 3 lata. W tym samym czasie wyprodukowałem płytę też Sepiatone pod tytułem Echoes On. Nagrałem też kolejną płytę, która jeszcze nie została wydana. Nazywa się Long Distance Operators. To kolejna kolaboracja, tym razem z belgijskimi artystami. Więc robię dużo nowych rzeczy. Chciałem mieć przerwę od The True Spirit. Lata dwutysięczne były dla nas bardzo intensywne. Pomiędzy rokiem 2002 a 2009 dużo pracowałem razem z zespołem, dużo graliśmy. Nagraliśmy trzy albo cztery albumy. Może nawet pięć. Trzeba było zrobić sobie przerwę i dlatego zajęło nam siedem lat nagranie tej płyty. Tak jak wspomniałeś zaczęliśmy nad nią pracę gdzieś w roku 2011. To był powolny proces, bo poszedłem do zespołu i powiedziałem, żebyśmy napisali materiał razem. Wszyscy musieli przyjść z jakimiś pomysłami na piosenki. Przynajmniej tytułami, riffami, kawałkami tekstów albo po prostu inspiracjami. W ten sposób mogliśmy nagrać płytę, która tak naprawdę była o zespole. Tak się stało, dlatego zajęło nam dwa czy trzy lata znalezienie czasu, żeby razem usiąść i pracować w studiu. Stworzyliśmy specjalne studio pod ten projekt. Finalne szlify nadawaliśmy w innym studiu. Na koniec wszystko poszło bardzo szybko, tylko na początku to był bardzo powolny proces.

Przeczytałem, że każdemu członkowi zespołu kazałeś napisać część muzyki. To dlatego album nazywa się po prostu The Spirit?

Tak, to jeden z powodów. Ponieważ wszyscy w zespole zaangażowani są w pisanie i tworzenie materiału, odsłania on prawdziwego ducha zespołu. Nie tyle mojego ducha, Hugo Race’a, ale ducha całego zespołu The True Spirit. Myślę, że po nagrywaniu takiej ilości solowego materiału i kolaboracji z innymi artystami nie miało zbytniego sensu dla mnie napisania materiału i po prostu nagrania go z The True Spirit. Chciałem więcej interakcji i bardziej ekscytujące było pokazanie czegoś na temat członków zespołu.

Czym jest również właśnie wydana epka False Idols? To odrzuty z sesji do The Spirit?

hugo_race_1To nie do końca są odrzuty. Kiedy zaczęliśmy skupiać się nad albumem mieliśmy jakieś wyobrażenie na temat jego osobowości. Mieliśmy szesnaście albo siedemnaście piosenek. Pomyśleliśmy, że gdybyśmy wzięli dziesięć piosenek mielibyśmy coś na kształt filmu. Pozostałe piosenki nie były więc stronami B albo odrzutami, po prostu nie pasowały do tej atmosfery. Nie skończyliśmy ich, skoncentrowaliśmy się na utworach, które stworzyły The Spirit. Więc dla False Idols wróciliśmy do studia i znowu zaczęliśmy pracować nad tymi piosenkami. Tak powstała ta epka. Myślę, że jest na niej więcej żywych dźwięków. Na False Idols jest więcej rock n’ rolla. Oczywiście dzieją się tam również ciemne rzeczy. Ale to The Spirit ma bardzo szczególną atmosferę, która okazała się dla nas bardzo udana.

Chciałbym zapytać teraz o książkę, którą napisałeś – Road Series. Podobał mi się jej opis, że jest to pierwsza niefikcyjna historia o tobie. A jak to jest z twoją muzyką? To też są opowieści non-fiction?

Dla mnie pisanie muzyki i książek to dwie całkiem różne rzeczy. Szczególnie literatura faktu, bo spisałem kilka historii, które wydarzyły mi się w czasie pracy jako muzyk w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Te wszystkie rzeczy naprawdę się wydarzyły. W jakiś sposób ta książka to dodatek do płyt. Opowiada o wszystkim poza piosenkami, które możesz znać z moich albumów. To opowieści kryjące się za piosenkami. W książce tak naprawdę nie mówię o muzyce. Piszę bardziej o życiu, podróżowaniu, polityce i tym podobnych. Ukazuje się pierwszego marca.

Mógłbyś powiedzieć co dokładnie się w niej znajduje? To po prostu anegdoty z twojej kariery?

To czternaście rozdziałów. Każdy opowiada o konkretnym czasie. Najczęściej to miesiąc albo kilka tygodni. Dostajesz więc migawki z mojego życia, a nie opowieść o moim całym życiu. Te migawki trwające około miesiąca porozrzucane są na trzydzieści lat mojej kariery.

Twoja podróż zatoczyła chyba koło, bo urodziłeś się w Melbourne w Australii, potem żyłeś w Berlinie w Europie, a teraz znowu wróciłeś do Australii.

I pewnie w pewnym momencie wrócę do Europy. Łatwo mi to sobie wyobrazić. To są dwa zupełnie różne miejsca. Czuję się bardzo przywiązany do osób i miejsc, które kocham w Europie. Nie wyobrażam sobie więc spędzenia reszty mojego życia w Australii. Wróciłem tam około 5 lat temu. Głównie dlatego, że mój ojciec zmarł, a moja matka była chora. Moje dzieci były nastolatkami i wymagały wiele uwagi. W tym momencie jest blisko końca tego etapu. Mogę sobie więc wyobrazić, że za 5 albo 10 lat będę na tyle wolny, że będę mógł wrócić do Europy i spędzić tam kolejnych 10 albo 20 lat.

Myślisz, że ludzie w Europie i Australii mają takie same problemy? Kultura niby jest bardzo podobna, ale to są przecież dla nas antypody.

Myślę, że ludzie mają wszędzie takie same problemy jeśli wziąć pod uwagę ekonomię i sprawiedliwość społeczną. Problemy z demokracją albo brakiem demokracji. Ze starzeniem się i podejściem do technologii. Wszystkie te rzeczy są takie same wszędzie. Różne są okoliczności. Życie w Australii nie jest takie samo jak życie w Europie czy w Stanach Zjednoczonych. Głównie dlatego, że Australia jest tak bardzo wyizolowana geograficznie. To tworzy inne tło psychiczne do życia. Więc problemy ludzi są takie same, ale miejsca, w których żyjemy są kompletnie różne. Wydaje mi się, że jedną z rzeczy, którą Europa zawsze miała to koncentracja ludzi posłusznych, wychowanych w zachodniej kulturze, micie. To wpływa na to jak myślę o świecie. Żyjąc w Australii dużo bliżej jest do Chin albo Indonezji, Filipin i Indii. A my jesteśmy potomkami Europejczyków. Inaczej się myśli kiedy mieszka się w Australii, choć oczywiście mamy europejskie tradycje. Wiesz, teraz jesteśmy w trasie, zagraliśmy 25 koncertów od Paryża do Bukaresztu. Przejechaliśmy mnóstwo kilometrów i mogliśmy zagrać dla wielkiej ilości ludzi. Doświadczyliśmy niezwykłych przeżyć. To niesamowite. Jakbyśmy grali po Australii to byłaby zupełnie inna sytuacja.

Chciałbym teraz spytać o teledysk do Wildcards, który przedstawia podróż w kosmos. Ty przejechałeś praktycznie całą planetę, więc to znaczy, że chciałbyś czegoś więcej i polecieć w kosmos? To cię fascynuje?

hugo_race_2Cóż mogę powiedzieć… to zabrałoby zbyt dużo czasu. To mogłyby być miesiące z twojego życia. Więc dla mnie to nie jest zbyt atrakcyjne. Nie wiem czy chciałbym poświęcić lata mojego życia żeby polecieć na Marsa. Ale zawsze byłem bardzo zafascynowany przez gwiazdy i zawsze miałem wrażenie, że nie jesteśmy sami w kosmosie. W jakiś sposób cywilizacje będą mogły poruszać się przez galaktyki tak jak pokonują oceany. Myślę, że na poziomie duchowym połączenie człowieka z kosmosem jest bardzo istotne. Mówiąc połączenie mam na myśli również zrozumienie. Przez większość czasu ludzkość nie patrzy na siebie w kontekście malutkiej planety na skraju Drogi Mlecznej. W jakiś sposób to rodzaj uczucia czy emocji, do której próbuje dotrzeć muzyka.

Lambert – artysta, który grał dzisiaj przed tobą robi to w wielkiej masce. A wy na koncertach macie na sobie zawsze tylko koszule i garnitury. Po prostu gracie. Co myślisz więc o tych wszystkich zespołach przebierających się, używających wizualizacji czy nawet pirotechniki?

Każdy musi wyrażać się w sposób jaki czuje. Ja jestem bardziej z dwudziestowiecznej tradycji piosenkarzy, których uwielbiam, takich jak Howlin Wolf. Czy nawet Frank Sinatra. Dla nich w show chodzi o czynnik ludzki w danym miejscu. Wraz z technologią i multimediami skupiono się na maszynach i sposobie w jaki one mogą dostarczać rozrywki. Biorąc udział w takim show bardziej czuję się jak technik. Niezbyt to do mnie trafia. W naszym show chodzi o jak najlepszych muzyków w zespole, którzy naprawdę wiedzą jak grać. I chcą grać w całym tym podekscytowaniu muzyką.

Na początku wywiadu dużo mówiliśmy o twoich innych zespołach. Ciekawi mnie czy nie gubisz się w nich i czy masz w głowie jakąś listę projektów, które działają i które są już zakończone. No i co się u nich wszystkich dzieje.

No więc Dirt Music ma przygotować nowe nagrania, nowe single. Wraz z Chrisem Eckmanem biorę się za to na początku przyszłego roku. Sepiatione w tym momencie śpi i będzie spać przynajmniej przez kolejny rok. W grudniu zacząłem nagrywać muzykę na kolejny album The Fatalists. Więc tym się teraz zajmuję. To był bardzo pracowity rok. Miałem wielkie szczęście pracować również nad filmem pod tytułem Snow Monkey. W tym momencie ten film jeździ po festiwalach po całym świecie.

To jest włoski film, bo czytałem, że brałeś udział w czymś takim?

Nie, włoski film był krótkometrażowy, a ten ma trzy godziny. Jest o gangach ulicznych w Jalalabadzie w Afganistanie i ich relacjach z Talibami. O islamie i rządzie. To bardzo poruszający dokument. Napisałem dla niego dużo muzyki. To kolejna rzecz, która wydarzyła się w 2015 roku. Wyreżyserował go George Gittoes. Jak już powiedziałem teraz jeździ po festiwalach. Kolejną rzeczą, którą teraz robię to pisanie muzyki na temat Melbourne i jego okolic, gdzie teraz żyję. Dla produkcji teatralnej, która będzie miała miejsce w przyszłym roku. Jak zawsze bardzo lubię być zajęty. Zawsze robię dużo rzeczy na raz.

Rozmawiał Piotr Machała
Wywiad został wyemitowany w Radiu LUZ, dn. 5.01.2016

TAGIaustraliarockwywiad PODZIEL SIĘ Facebook Twitter tweet !function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0];if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src="//platform.twitter.com/widgets.js";fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,"script","twitter-wjs"); Poprzedni artykułNAJLEPSZE POLSKIE UTWORY 2015Następny artykułNAJLEPSZE RAP SZTOSY 2015! Piotr Machałahttp://www.rgltr.pl