Sofar to marka domowych koncertów, które już od pewnego czasu funkcjonują w Polsce. Celowo nie używam sformułowania: „na rynku polskim”. Tym koncertom bowiem przyświeca pewna idea promocji ciekawych projektów muzycznych, serwując je w nietypowych miejscach. Mieszkania, apartamenty, ogródki… Miejsca, które ograniczają liczbę uczestników a zarazem oferują kameralność.
Sofar ma swoje edycje m.in. w Berlinie, Londynie, Nowym Yorku czy Moskwie. W Polsce do tej pory były to Warszawa oraz Kraków. Ale nie znaczy to, że wcześniej w Polsce nic się nie działo w podobnym klimacie. Dawniej już Bartek „Borówka” Borowicz próbował wprowadzić zjawisko House Gigu do naszego kraju, co najwyraźniej mu się udało. Trochę zmusiła go do tego sytuacja, w której nie mogli znaleźć miejsca do zagrania koncertu dla Petera J. Bircha. Ale nie tylko dla niego, bo w serii koncertów wystąpili również Sonia Pisze Piosenki, Budyń czy Jordan O’Keefe.
Na rynku wrocławskim od dawna działał z resztą Soundmate, który wyszedł poza kawalerki i zaprosił do zagrania w słynnym wrocławskim Domu Na Wodzie formację Leski. Soundmate działa z resztą prężnie – trwa właśnie drugi sezon koncertów a ostatni występ zespołu TSAR w byłej siedzibie agencji SkyGate przyciągnął ponad 70 osób.
Czy jest zatem miejsce na kolejny projekt działający na podobnych zasadach w jednym mieście? Jak się okazuje może, bo właśnie we Wrocławiu uformowała się kolejna odnoga projektu Sofar. Pierwszy koncert (21 lutego 2016r.) był również mocno limitowany – do 40 osób. Zarówno lokalizacja jak i występujący artyści trzymani byli w tajemnicy do samego końca. Jedyną wiadomą był formularz zgłoszeniowy, na podstawie którego można było dostać się na wydarzenie.
W końcu, dzień przed koncertem, ujawniona została lokalizacja wszystkim uczestnikom gigu. I to miejsce nie byle jakie, bo dysponujące najpiękniejszym widokiem w całym Wrocławiu! Apartament na trzydziestym szóstym piętrze wieżowca SkyTower. I to pierwszy, mocny strzał całego przedsięwzięcia. Na środku największego pomieszczenia luksusowego apartamentu z Wrocławiem za pokrywającym całą ścianę szybą rozstawiony był sprzęt czekający na muzyków. Pomieszczenie szybko wypełniło się nieznanymi sobie gośćmi, którzy bardzo z łatwością nawiązywali interakcje. Z resztą, trafili się naprawdę wspaniali ludzie, z którymi bez skrępowania można było wymienić poglądy i nawet nawiązać stały kontakt. Ponadto – sporo zagranicznych gości, co mogło oznaczać trzymanie ręki na pulsie ze strony tych bardziej doświadczonych.
Pierwszy koncert to Australijczyk Phillip Bracken, który wystąpił solo. I rozpoczął ten wieczór magicznie, w najlepszy jak się tylko dało sposób. Delikatnie, akustycznie ale zdecydowanie i pewnie. Warsztat ma już bardzo dobrze opanowany, pomysł na siebie również. Wspominał, że będzie kilka okazji do zobaczenia go w klubach, więc zdecydowanie trzeba go zobaczyć! Podobnie jak kolejnego artystę – tym razem z Portugalii. João de Sousa, który zaśpiewał i zagrał na gitarze w akompaniamencie wiolonczeli i instrumentów dętych. To kolejna poezja zaserwowana przez organizatorów, która pozwalała po prostu zamknąć oczy i odpłynąć. Jedyny zarzut co do ich muzyki to granie równocześnie tych samych linii melodycznych przez dwa instrumenty, co często prowadziło do wzajemnego zagłuszania się. A trzeba przyznać, że solowe partie instrumentalne brzmiały po prostu bajecznie! Na wiosnę João szykuje się do wydania krążka, więc będzie można sprawdzić efekty ich pracy. A jest na co czekać!
Na sam koniec wydawałoby się, że historia zatoczyła koło. Ostatnim wykonawcą na „scenie” był Peter J. Birch, który grając setki koncertów na całym świecie ma kolosalne doświadczenie muzyczne. Co ciekawe – potrafi, będąc sam na scenie, przykuć uwagę słuchacza w stu procentach! A wystarczy do tego gitara, harmonijka ustna i wspaniały głos.
Dodatkowo ci, którzy nie załapali się na zaproszenie na pierwszy wrocławski Sofar mieli okazję obejrzeć cały koncert w Internecie. Co prawda jakość dźwięku była przeciętna, ale jest to lekcja dla organizatorów na kolejne koncerty. W końcu wyposażając się w najprostszy sprzęt do transmisji sygnału są w stanie przekazać internautom czysty dźwięk i znośnej jakości obraz.
Ogólna ocena wydarzenia? Z pewnością bardzo wysoka! Miła atmosfera, piękne wnętrze, zaskakująca lokalizacja, przemili prowadzący i wspaniała muzyka. Oczywiście można się do paru rzeczy przyczepić. Organizatorzy pomimo bardzo przyjaznej atmosfery powinni nieco więcej uwagi przykładać do prezentacji artystów, którzy pojawiali się na scenie. Z kolei identyfikacja wizualna mogłaby lepiej wkomponowywać się we wnętrze. Pojawiają się jednak zapowiedzi udoskonaleń, co z pewnością wzbogaci wrażenia estetyczne z koncertów. Niemniej jednak wrocławski Sofar bardzo dobrze rokuje! Szczerze liczę, że będzie to kolejny ważny punkt na muzycznej mapie Wrocławia a organizatorzy uwzględnią poprawki przy okazji kolejnych koncertów.