PODZIEL SIĘ

Cztery utwory Zimowej pojawiły się w sieci jeszcze w ubiegłym roku. Nie było w ich nazwie ani trochę przesady – było chłodno, ale zarazem intrygująco. Pod koniec maja z długogrającym krążkiem na koncie wyruszyli w trasę koncertową promującą to wydawnictwo. We Wrocławiu udało się nam porozmawiać z Anetą i Michałem – duetem Zimowa.

Łukasz Sidorkiewicz: Jakiś czas temu już rozpoczęliście koncertowanie jako projekt Zimowa. Zastanawiam się jaki jest odbiór Waszej muzyki na żywo?

Aneta: Uczestnicy koncertów często rozmawiają z nami po występach. Spotykamy się z pozytywnymi reakcjami. Wspierają nas bardzo mocno i zawsze dają mnóstwo energii.

Michał: Dla nas to ciekawe doświadczenie, bo projekt w początkowym założeniu miał być wyłącznie studyjny. Miało to być tylko wydanie płyty. Później okazało się, że są propozycje koncertowe i trzeba było się do nich przygotować: rozbudować zespół i przygotować muzykę pod żywe granie.

To skład tylko koncertowy czy ludzie, którzy będą brali udział przy okazji nagrywania kolejnego materiału?

Aneta: Udało nam sie zebrać osoby z naszego bliskiego otoczenia, z czego jesteśmy zadowoleni. Jakub Buczek i Michał Husak to z pewnością stały skład koncertowy. Nam się dobrze do tej pory pracowało w dwójkę. Chociaż Michałowi idealnie pracuje się w pojedynkę, ale skoro już się złamał, że chce „babę na wokalu”, no to ma.

Ale perkusji brakuje…

Michał: Ciągle opieramy się na bitach wspomaganych jedynie w niektórych momentach żywymi instrumentami.
Aneta: Gram na tamburynie, talerzu, więc nie próżnuję.

To ciekawe, bo jest mnóstwo duetów elektronicznych opierających się wyłącznie o elektronikę. Wy staracie się ten trend odczarować.

Michał: Na samym początku myśląc o projekcie – miał być on bardzo mocno elektroniczny. Bity zostały, nie potrafiłem się jednak powstrzymać przed użyciem gitar w nagraniach by poszerzyć spektrum brzmieniowe i nadać całości większego kopa. Myślimy nawet o rozszerzeniu składu o perkusję, ale wciąż opieramy się o bity.

Aneta: Przy pojawieniu się propozycji koncertowych stwierdziliśmy, że absolutnie nie chcemy być tylko duetem na scenie. Nie chcę oceniać, ale to się rzadko sprawdza. Można wyróżnić kilka wyjątków, np. Rebekę – oni sobie świetnie radzą. Ale często nagrywanie partii instrumentów i ich samplowanie to ucinanie ducha gry na żywo.

Michał: To, że opieramy się na bitach oznacza, że w pewnym sensie możliwości improwizacyjne są ograniczone. Jednak potrafimy to robić i sprawia nam to mnóstwo frajdy. W miejscach gdzie to możliwe staramy się wyciskać maksimum z żywych instrumentów.

Aneta: Lubię nasze bity – są w pewnym sensie motoryczne i hipnotyczne, chociaż perkusista mógłby się przy nich nudzić więc niekoniecznie perkusja mogłaby się u nas sprawdzić.

Wszystkie teksty zimowej są Anety?

Aneta: Większość. Cztery teksty należą do Michała.

Wokal jest jednak bardzo rozmyty – w konwencji lo-fi. Jest kilka tekstów wpadających mocno w ucho – ciężko jednak je wyłuskać pośród wszystkich dźwięków.

Michał: Wokale celowo są osadzone w głębi. Taką ustaliliśmy perspektywę brzmieniową. Dużo jest też inspiracji shoegazem, coldwavem. To tak po prostu miało brzmieć. Nie chcieliśmy robić miksu radiowego, gdzie wokal jest dominujący. Wokal jest trochę sprowadzony do poziomu instrumentu.

Aneta: Mi osobiście zupełnie przestało przeszkadzać, że tekstów nie słychać tak dokładnie. Wiele z nich powstawało w wielomiesięcznej męce, są to rzeczy, które chciałam powiedzieć na tej płycie. Można sobie je również „doczytać” w książeczce. To, że one są tak cicho jest również prawdziwe. To teksty, których się nie mówi na głos – raczej szepcze do ucha.

Konwencja Zimowej jest bardzo chłodna. Kiedyś Sorry Boys usłyszeli zarzut, że ich piosenki są zbyt smutne na „Hard WorkingClasses” i postanowili to zmienić. Nie myśleliście nigdy nad tym, że w waszych nagraniach ten balans może również być nieco zakłócony i przeważony w jedną stronę?

Michał: Taka była koncepcja tej konkretnej płyty. Może przy okazji kolejnej stanie się inaczej. Gdybym drugi raz podchodził do nagrywania tego krążka to podejrzewam, że zbyt wiele by się w brzmieniu nie zmieniło.

Aneta: W moim realnym, krwawiącym świecie są na tej płycie utwory wręcz pozytywne: „Nothing’sEverOver” czy „All-out Sight”. Dla osób, które album przesłuchają pobieżnie – może powstać takie wrażenie. Demo było bardziej depresyjne, ale płyta wydaje mi się wyważona.

Co do „All-out Sight”, to dla mnie jest on promykiem zwiastującym koniec tej zimy. Nie dość, że znalazł się w końcowej części płyty, to na dodatek nie pasuje do konwencji depresyjności. Cała moja teoria legła w gruzach!

Aneta: On jest podskórnie nieco inny. Przemyciłam do niego tekst, który w gruncie rzeczy nie jest wcale pogodny. Jest mocno skomplikowany, z czego jestem zadowolona. Melodia powstała podczas jednej z prób dość spontanicznie. Słuchając tej “nagrywki” nawet nam ulżyło. Zgodnie stwierdziliśmy, że wokale brzmią tam w pewnym sensie naturalnie, lżej niż całość… W każdym razie niebanalnie. To tak, jak z komediami romantycznymi, których ja jestem przeciwnikiem. Jest kilka perełek, przy których trzeba przyznać, że to są nadal dobre filmy.

A co się dzieje w utworze „Moments”? Czy dobrze rozpoznałem tam wokal Michała?

Michał: Tak, w jednym utworze odważyłem się wykorzystać swój wokal.

Aneta: Jak Michał się kiedyś jeszcze bardziej odważy, to ja po prostu stracę robotę.

Wychodzi to bardzo ciekawie! Ale czy powtórzysz to jeszcze?

Michał: To pytanie jak potoczą się dalsze losy zespołu. Jeżeli będziemy nagrywać kolejne utwory, to czemu nie? Pierwszy numer za mną, więc jako wokalista przebrnąłem przez najgłębszą wodę. W zasadzie… Mógłbym próbować dalej.

Wyszperałem jeszcze w odmętach sieci projekt Dash Channel. Jaki masz do niego stosunek i co się z nim obecnie dzieje?

Aneta: <śmiech> Śmieję się, ponieważ to było kupę czasu temu, raczej moje „dzieciństwo”. Trwało to dziewięć lat, świetnie się docieraliśmy na próbach i to była zupełnie inna muzyka. Nie wstydzę się tego, ale to jednak były materiały mniej dojrzałe. Chociaż paru rzeczy mogłabym jeszcze w przyszłości użyć. Żałuję, że kilka melodii i tekstów z tamtego okresu umarło. Nasze drogi rozeszły się ze zwyczajnych, życiowych powodów.

Ale były przecież sukcesy.

Aneta: No jasne, dużo serca się w to pakowało i wszyscy razem pchaliśmy ten pociąg. Ja zawsze wkładałam od siebie sto procent – może w tamtym wieku moje sto procent właśnie tak wyglądało <śmiech>. Michał widział mnie również na koncercie Dash Channel. Chyba jakoś te występy go nie zawiodły, skoro chciał rozpocząć współpracę.

Michał: Znałem ich wcześniej. Wiedziałem o Anecie, zupełnie przypadkiem poznałem ją osobiście. W pewnym momencie wkroczyliśmy na tematy muzyczne, doszło do pierwszych nagrań i prób. Po prostu spotkało się dwóch muzyków podobnie myślących.

Aneta: Ale stało się to w idealnym momencie. Gdyby zdarzyło się to wcześniej, gdzie w Dashu moje serce mocniej biło, to pewnie nasza współpraca nie doszłaby do skutku.

Dla Ciebie muzycznie to chyba obrót o 180 stopni.

Aneta: Tak zmieniły się moje preferencje muzyczne. W zespole byłam raczej osobą, która miała ciężko. Podczas prób ścierało się pięć osób o całkowicie odmiennych pomysłach. Początek współpracy z Michałem również był wielkim wyzwaniem. Odkryłam na nowo możliwości mojego głosu – to była zatem dobra lekcja u boku Michała.

A myśleliście nad nowym materiałem?

Michał: Samego materiału, który odpadł w momencie selekcji jest tyle, że spokojnie mogłaby powstać druga płyta, może bardziej pogodna. Pomysłów nam nie brakuje, zobaczymy jak się wszystko dalej potoczy. To się robi z pasji, więc trzeba pogodzić życie osobiste z koncertowaniem i włożyć w to sporo czasu i pieniędzy. Pomysłów jest mnóstwo, o części z nich nawet Aneta nie wie. Pozostawmy więc to pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi.

A co ciekawe – wasz materiał szlifował Marcin ze Skalpela. Kiedy złapaliście z nim kontakt?

Michał: Potrzebowaliśmy odpowiedniego człowieka, który zrobiłby nam mastering. Odszukaliśmy Marcina i zdecydowaliśmy się na niego z kilku powodów: sam jest muzykiem, więc wiedziałem, że na tym gruncie znajdę z nim wspólny język. Na pewno rozumie muzykę bardziej niszową, która może mieć sporo brudu. Marcin był dla mnie wyrozumiały, jestem bardzo zadowolony z efektów współpracy.

A jak będzie koncertowo wyglądał Wasz najbliższy czas?

Michał: Przede wszystkim na lato powracamy do Wrocławia. Zagramy w Arsenale podczas festiwalu Nowe Horyzonty, z czego bardzo się cieszymy. Większą ilość koncertów mamy przewidzianą na jesień. Chcemy spotkać się wówczas z naszymi fanami w klubach.

Rozmawiał: Łukasz Sidorkiewicz

Wywiad wyemitowany został w Radiu LUZ, dn. 13.06.2015. Dziękujemy klubowi Neon Side we Wrocławiu oraz Bartkowi Kopiniakowi za umożliwienie przeprowadzenia wywiadu.

TAGIcoldwavepolskashoegazewywiad PODZIEL SIĘ Facebook Twitter tweet !function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0];if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src="//platform.twitter.com/widgets.js";fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,"script","twitter-wjs"); Poprzedni artykułPodcast Regulator #13 @Radio LUZNastępny artykułEPka z remixami od Natalii Nykiel! Łukasz Sidorkiewiczhttp://www.rgltr.pl