PODZIEL SIĘ

salk_05Określenie ich muzyki jako po prostu „smutnej” to chyba najprostsze skojarzenie. Ale nie do końca celne, bo w ich twórczości kłębi się dużo emocji, niedopowiedzianych historii i tajemniczych stworzeń. Co ciekawe – prywatnie są kompletnym zaprzeczeniem swojej twórczości, co miałem okazję sprawdzić przed ich koncertem we wrocławskim klubie Piętro Niżej. Błyskotliwi, zabawni a do tego kreatywni – do granic możliwości. Zdawałem sobie sprawę, że zarówno koncertowo jak i w kwestii wywiadów są to początki ich doświadczeń. Spotkaliśmy się zatem w pobliskiej restauracji – przy falafelu, frytkach i mate. Nie było po nich tego widać, ale zapytałem czy są zestresowani przed tym występem.

Marcela: To nasz pierwszy koncert wyjazdowy, więc ekscytacja jest ogromna. Jak zresztą przed większością naszych koncertów.

Michał: A jeżeli chodzi o stres – spędziliśmy kilkadziesiąt, jak nie kilkaset godzin nad tym materiałem: na próbach, jak i ogrywając go w Krakowie przy różnych sytuacjach. Szczęśliwie zatem nie jest to nasz dziewiczy występ. Mamy więc spokój, że materiał jest ograny, a z drugiej strony pozostaje wciąż wielka ekscytacja.

Łukasz Sidorkiewicz: Gracie muzykę melancholijną. Ale widząc Waszą komunikację w portalach społecznościowych, jak i rozmowę z Wami – jesteście bardzo wesołymi osobistościami, którzy nie stronią od żartów.

Marcela: Może swoim zachowaniem kontrastujemy nasze wyznania muzyczne.

Łukasz: Ale oficjalnie działacie od października ubiegłego roku. Nie obawiacie się zatem, że po tak krótkim okresie współtworzenia materiału ta stylistyka po prostu Was zmęczy i się znudzi?

Michał: Mówiąc szczerze – ja z Marcelą czekaliśmy na ten projekt 10 lat. To jest muzyka, którą zawsze chcieliśmy robić i zawsze w nas siedziała. To nie znaczy, że działa to tylko od października. To kwintesencja i suma naszych dotychczasowych doświadczeń. I tego, co zawsze chcieliśmy robić oraz muzyki, która od zawsze w nas dojrzewała.

Mateusz: I w końcu dojrzała. Stwierdziliśmy, że to jest ten moment, w którym powinniśmy w końcu ruszyć.

Michał: Nie jest to smutny kaprys, ale wyleżana, wyczekana sytuacja.

Marcela: Ale nie zamykamy się w „smutności” takowej. Kontrastujemy melancholijne teksty z bardziej dobitną muzyką. Liczymy na to, aby przysłowiowa nóżka przy naszej muzyce zaczęła chodzić.

Michał: Będzie więc niemało techno.

Łukasz: Macie wykształcenie muzyczne?

Michał: W większości tak.

Mateusz: Każdy z nas gra już od dobrych paru lat. Niejeden zespół i koncert mamy już za sobą. Jest to muzyka już dosyć świadoma.

Michał: Marcela skończyła wokalistykę, ja gitarę basową. Nie boimy się nut i septym wielkich, natomiast z drugiej strony zawsze dbamy o to, żeby nie zgubić naturyzmu i samouctwa w graniu. Nie byliśmy od małego chowani na muzyków. Formalne kształcenie rozpoczęliśmy dosyć późno, dzięki temu do teraz mamy w sobie żyłkę rozbójnika muzycznego.

Marcela: Czasami warto nawet wyłączyć świadomość, z całym szacunkiem do teorii muzyki. Lubię porwać się na tworzenie z zamkniętymi oczami. Wielokrotnie ruszam palcami po instrumencie, a po jakimś czasie zaczynam się zastanawiać co to jest. Dopiero później to spisuję.

salk_04Łukasz: A zespoły, w których graliście wcześniej? Zostały one w naturalny sposób zakończone, rozwiązane?

Michał: Nie do końca. Na pewno każdy z tych bandów wiele nam dał. Z Mateuszem gramy w zespole Hatbreakers, który żyje i ma się dobrze. Graliśmy również w zespole Qferau.

Marcela: Śpiewałam przez 5 lat w tym zespole. To okołojazzowy skład, który bardzo rozwinął mnie pod względem improwizacji. Porzucenia strachu w sferze wokalnej. Byłam rzucona na dość głęboką wodę. Zespół po prostu improwizował, a ja do tych improwizacji śpiewałam. To była niezła szkoła i piękne doświadczenie.

Łukasz: Wiem, że pytania o początki zespołów zazwyczaj dla wielu artystów są irytujące…

Michał: Na szczęście kuponów na te pytania mamy jeszcze sporo do odcięcia.

Łukasz: Całe szczęście. W każdym razie wydaje mi się, że trudno jest znaleźć taki skład, który czułby tę muzykę podobnie jak cała reszta. Jak się kompletowaliście?

Michał: Początki możemy datować na nasze pierwsze wagary z Marcelą.

Marcela: Lata 90′, znamy się właściwie od przedszkola.

Michał: A tak naprawdę wymykaliśmy się często z nudnych zajęć fizyki i biologii, aby wraz z Marcelą zaszyć się w zaprzyjaźnionej klubokawiarni i pograć z gitarą. Cały czas w głowie mieliśmy plan, aby zacząć wspólny projekt. A prężna praca zaczęła się mniej więcej rok temu, kiedy siedzieliśmy u mnie czy u Marceli w mieszkaniu z laptopem tworząc szkice utworów.

Mateusz: Mi i Michałowi w tym roku stuknie 27 lat znajomości <śmiech>.

Marcela: Znamy się zatem kupę lat. Mamy bardzo zbliżone gusta muzyczne.

Łukasz: No dobra, a co z Kamilem?

Marcela: Kamil był bardzo ważnym ogniwem – istotnym zapłonem SALKa. Przyznaję, że mam problem z pisaniem tekstów, szczególnie po polsku. Ale wiem, że większość wokalistów ma tego typu problemy.

Kamil: To było tak, że w zeszłym roku zamieszkałem w Krakowie, gdzie poznałem Marcelę. Potrzebowała tekstów, a tak się złożyło, że zajmuję się słowem. Napisałem więc ich kilka dla zespołu.

Michał: Spadł nam po prostu z nieba.

salk_03Łukasz: Ale w trasy koncertowe jeździsz jak pełnoprawny członek zespołu. Chyba, że grasz na czymś ponadto?

Kamil: Prywatnie gram, ale w zespole SALK – nie. Piszę teksty, wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. A ponadto jesteśmy z Marcelą narzeczeństwem. Nie wyobrażam sobie nie być tutaj w momencie, gdy przeżywają coś wyjątkowego. Pomimo wszystkich lat grania to jednak ten koncert jest naprawdę wyjątkowy.

Michał: Kamil jest nie tylko naszym poetą, ale i kronikarzem. Wszelkie nasze elaboraty ukazujące się na facebooku wychodzą spod palców Kamila.

Marcela: Szkoda, że niestety nie prowadzi dodatkowo za mnie konferansjerki ze sceny. Cała odpowiedzialność na scenie zatem spada na mnie.

Kamil: A tak zupełnie szczerze, piszę od 15 lat. Wydałem parę książek, ale każda forma pisania jest dla mnie formą wyładowywania się. Tak samo prowadzenie fanpage’a jak i pisanie książki jest w pewien sposób ekscytujące. Dla mnie to przygoda, wkładam w to mnóstwo siły i czerpię przyjemność z pisania każdego kolejnego posta.

Łukasz: W każdym razie widziałem, że jednak nie tylko Kamil jest autorem tekstów.

Mateusz: Rzeczywiście. Do „Bukolika” tekst napisał Michał.

Michał: Faktycznie, zdarzyło mi się kiedyś popełnić tekst, który wraz z Marcelą udało mi się złożyć w sympatyczną formę. Ale nie czuję się na siłach jako tekściarz. Skupiam się zatem na tym, co wychodzi mi najlepiej, czyli na dźwiękach.

Marcela: Mój z kolei ostatni tekst, który jeszcze funkcjonuje w SALKu napisałam w wieku 17 lat, czyli dziesięć lat temu! To tekst do utworu „Alien”.

Łukasz: A teksty pisane po angielsku?

Marcela: Oprócz „Bukolika”, „Aliena” i jeszcze „O Strachu” wszystkie teksty są dziełem Kamila. „O strachu” napisał nasz przyjaciel Dawid Mateusz.

Łukasz: Rozwinięcie nazwy SALK to „Selkie and Lighthouse Keepers”, które od razu skojarzyło mi się z piękną animacją „Sekrety Morza” i jak się okazało nie pomyliłem się. Chodzi jednak o samą historię w niej zawartą, czy tak jak ja uwielbiacie taką technikę animacji?

Michał: Jesteśmy wręcz rozkochani w tej animacji!

Kamil: Zarówno ta animacja, jak i druga tego autora, „The Secret of Kels” to zachwycające obrazy.

Marcela: Ponadto ja interesuję się podwodnym światem i stworzeniami morskimi, szczególnie głębinowymi. Mam totalną jazdę na tym punkcie. Stąd zresztą również tytuł „Matronika”.

Kamil: A ja jestem znad morza, więc przy okazji do tej historii latarnik się wplątał.

Marcela: A ja jestem wodnikiem!

Kamil: Tak siedzieliśmy pewnego dnia i w końcu ta nazwa wpadła nam do głowy.

Michał: Długo zresztą nad nią siedzieliśmy. Ciekawy jest również sam motyw selkie, czyli osoby żyjącej trochę w morzu, trochę na lądzie. Pewnego rodzaju transparentności, bo z jednej strony fascynują nas otwarte przestrzenie – nie tylko morza, ale i górskie krajobrazy. A z drugiej stronie głębiny, podwodność, introwertyzm. Dobrze się to wszystko razem komponuje – smutna muzyka, często zestawiona z ostrym techno. Bardzo się to nam klei z motywem selkie.

Marcela: Lubimy zanurzać się bardzo głęboko, jak i unosić bardzo wysoko.

salk_02Łukasz: „Matronika” okraszona jest ponadto niezwykłymi, rybnymi ilustracjami. Kto jest za nie odpowiedzialny?

Michał: To nasza serdeczna przyjaciółka Dorota Tylka, która zajmuje się identyfikacją wizualną zespołu.

Kamil: Dorota stworzyła nam genialne animacje, których użyliśmy podczas koncertu premierowego.

Michał: Nie wszędzie mamy techniczne możliwości ich wyświetlania, ale postaramy się, aby animacje gościły na naszych występach jak najczęściej.

Łukasz: A co z EPką? Mówiliście, że „Matronika” to pierwszy singiel zapowiadający ją. Czego zatem możemy się po niej spodziewać?

Michał: Pracujemy intensywnie nad EPką, która będzie zawierać 5 utworów. Będzie ona również definiować nasze brzmienie. Znajdą się tam zarówno utwory z mocnymi wpływami współczesnej elektroniki europejskiej spod znaku Johna Hopkinsa, Moderata czy Apparata, jak „Matronika” czy „Taiga”, która kończy nasze występy i jest jednym z naszych mocniejszych utworów. A będą również dużo bardziej intymne i skromniejsze instrumentalnie utwory, jak „Kołysanka dla Dwóch Matek”. Pokaże to spektrum naszego brzmienia. Będzie można się wzruszyć przy dosyć skromnym fortepianie i bardzo intymnej wypowiedzi.

Kamil: Sam tytuł EPki i singla „Matronika” powstał na bazie słowa „Matronica”, czyli gatunek ryby głębinowej. Myślę, że cała EPka będzie czymś, co w pełni ukształtowane wypływa z głębin. Będzie to po prostu muzyka SALKa. Nie patrzy co się dzieje dookoła. Dopiero gdy wyjdzie na powierzchnię będziemy mogli określać jaka ta muzyka naprawdę jest.

Marcela: Zupełnie jak ta ryba – niczego nie widzi, ma światełko przed oczami, śpiewa i wabi. Ale matronika jak prawdziwa wokalistka świeci zawsze na siebie <śmiech>.

Łukasz: A znaleźliście wydawcę? Wydawać by się mogło, że w czasach, gdy powstaje ich mnóstwo i każdy chce się podpiąć pod jakichś artystów – to nie powinno być trudne.

Kamil: Całą EPkę nagrywamy u siebie, w warunkach mieszkalnych w szafie. Nie staramy się w tym momencie szukać.

Mateusz: Ta EPka może być wabikiem dla wydawców. Ma to być nasz materiał promocyjny, który w przyszłości może nam pomóc znaleźć potencjalnego wydawcę.

Kamil: Na pewno nie wysyłamy materiału do dziesiątek wydawców z nadzieją, że ktoś nas przyjmie. Po prostu liczymy, że to co sami zrobiliśmy przyniesie skutki prędzej czy później.

Marcela: Może się opłaci kiedyś to nagrywanie w kredensie wokali. Była to fajna przygoda. W studiu jest sterylnie, masz ograniczony czas. A w szafie możesz siedzieć bez limitu.

Michał: Zależało nam również na intymności sytuacji nagrywania, aby nie zgubić klimatu.

salk_06Łukasz: Większość nagrań, które wiszą w sieci są wersjami live. Kiedy je nagrywaliście?

Michał: Większość z nich pochodzi z premierowego koncertu, który zagraliśmy w uroczym kinoteatrze „Wrzos” w Krakowie.

Marcela: A kilka jest też z mojego dyplomu magisterskiego. To więc była premiera koncertowa! Na szczęście dostałam szóstkę.

Michał: Szliśmy na dyplom z przekonaniem, że albo nas wyniosą na widłach albo wrócimy z szóstką.

Mateusz: I dość introwertyczne techno na dyplomie z jazzu to moment, dla którego warto żyć.

Łukasz: Jakiś czas temu ogłosiliście również, ze pracujecie nad klipem. Możecie zdradzić więcej szczegółów na ten temat?

Marcela: To była współpraca ze wspomnianą wcześniej Dorotą Tylką, która stworzyła ryby i Amadeuszem Ferdułą. To duet, którego mocno się trzymamy! Bardzo dobrze się z nimi dogadujemy. Mamy zbieżne, dzikie fronty myśleniowe, więc o dziwo się to wszystko krzyżuje i powstają z tego twory.

Kamil: Możemy zdradzić, że w teledysku do utwory „Mojry” pojawi się biały królik.

Marcela: Możemy nawet rzucić kilka haseł. Biały królik, płomienie, firanki, zakład psychiatryczny, woda, stroboskop, wanna i deska do prasowania.

Michał: Będzie trochę domowo, trochę rodzinnie i trochę niepokojąco.

Rozmawiał Łukasz Sidorkiewicz
Wywiad wyemitowany został w Radiu LUZ dn. 19.04.2016r.