PODZIEL SIĘ

King Dude na początku tego wywiadu mówi o sztuce i koncertach jako swego rodzaju kościele. Wydaje mi się, że lepiej swojej twórczości opisać nie mógł. Ci co go znają wiedzą, że na jego występie liczyć się będzie tylko on i jego charyzma. Dla pozostałych będzie to dziwne, czasem przerażające, czasem śmieszne połączenie Lucyfera i barda.  Ale czy w podobny sposób nie patrzymy na obce nam religie? King Dude świetnie to rozumie i bawi się tą formą w sposób niepowtarzalny. Bycie fanem King Dude’a daje coś w muzycznym świecie unikalnego – uczucie uczestniczenia w czymś wyjątkowym, w czymś niedostępnym dla każdego. A przy tym niewyobrażalnie bawi.

Z TJ Cowgillem, czyli King Dudem miałem okazję rozmawiać przed jego koncertem we wrocławskim klubie Firlej. Był to koncert z serii Before Asymmetry Festival, który odbędzie się we wrześniu. Co ciekawe King Dude pojawił się na zeszłorocznej edycji tego festiwalu. Wtedy najlepsze koncerty dali właśnie King Dude, Matt Elliott i Esben And The Witch. I co? King Dude’a już widzieliśmy, Matt Elliott zagra w Firleju 15 marca, a Esben And The Witch 5 kwietnia. Jakby co, to ja już swoje bilety mam.

Wrocławski koncert był przedostatnim występem na jego europejskiej trasie. Musi być nią bardzo zmęczony, bo przed występem długo spał.

king_dude_2King Dude: Jeżdżenie w trasy jest takie chaotyczne. Ale ciągle jest bardzo interesujące. Dobrze jest odnaleźć w sobie pewien środek, balans, momenty wyciszenia. To może być bardzo trudne kiedy wokół ciebie jest rock’n’roll. Dlatego to takie ważne. Nawet nie chodzi o zmęczenie fizyczne tylko pozwolenie na odpoczęcie umysłowi. Odnaleźć pewien spokój.

Piotr Machała: Myślę, że wiem o co ci chodzi. Szczególnie, że do słuchania twojej muzyki potrzebny jest pewien klimat. Ciemny klub wieczorem, a nie zielona łąka w środku dnia.

Też to lubię, tworzyć tę atmosferę. Ale powinieneś móc stworzyć w każdym miejscu ten kościół. Normalnie chodzimy do kościoła w dzień, ale mój kościół działa w nocy. Powinieneś móc odtworzyć tę atmosferę również w dzień, choć nie robimy tego zbyt często. Nie chodzę do żadnego normalnego kościoła. Ale my wszyscy, jak ludzie, jeśli szukamy spirytualizmu to chodzimy do kościoła za dnia. Później wieczorem szukamy uwolnienia się od tego. Noc jest odwróceniem tego. Ja tworzę spirytualizm nocą. To jest coś innego. Wielu muzyków tak robi. Ja po prostu mam tego świadomość. Mówię wprost, że to robię, a nie że wychodzi mi to przez przypadek.

Może o to więc chodzi w sztuce? Poszukiwanie czegoś, co nie jest dostępne w normalnym życiu.

To prawda. To ucieczka, jak mitologia, albo cokolwiek co może nas wyrwać z codzienności. Co może pomóc wyobrazić sobie coś innego. To jest kreatywność. Ale może też coś więcej. Bo nie tylko pozwala wyrwać się jednej osobie z codzienności, ale również pozwala na wsadzenie tej osoby do jednego pokoju z innymi ludźmi, którzy doświadczają tego samego. Wtedy rzeczy stają się naprawdę duchowe. To jest tak naprawdę właśnie definicja kościoła. Słuchanie słów, przemów księdza albo pastora i te słowa prowadzą cię gdzieś wyżej. Pamiętaj, że jesteś w grupie.

Pamiętasz swój ostatni koncert tutaj na Asymmetry?

Połowicznie, bo bardzo dużo wypiłem.

Co mnie wtedy zaskoczyło to to, że twoja muzyka jest bardzo ciemna i atmosferyczna, ale na scenie byłeś bardzo zabawny.

Tak, musisz mieć swoją jasną stronę. Wszystko musi mieć swoją jasną stronę. Jeśli byłbyś cały czas poważny to jaką czerpałbyś z tego przyjemność? I kto ma tyle czasu żeby przez cały czas traktować się poważnie? Nie sądzę, że ktokolwiek powinien. Kojarzysz Davida Lee Rotha? Wiesz, że on jest ratownikiem medycznym? Jeździł ambulansem. Mógłby cię zabrać do szpitala. Jeśli byłbyś w stanie krytycznym być może mógłby uratować ci życie. Przed tym jak został gwiazdą rocka chciał zostać lekarzem. Pochodzi z rodziny lekarzy. Ale powiedział sobie, że nie będzie robił tego co cała jego rodzina. Jego ojciec chciał tylko żeby został chirurgiem. Ale on powiedział sobie, że będzie wokalistą Van Halen! No i został tym słynnym Davidem Lee Rothem. Ale po tym wszystkim wrócił na medycynę i został tym ratownikiem medycznym. Pomyśl sobie jak szalone by to było jakbyś miał wypadek albo uciąłbyś sobie rękę, przyjeżdża ambulans i wyskakuje David Lee Roth żeby ci pomóc. Tak by przecież mogło być. Być może nie jest zbyt dobrze jeśli masz zbyt duże poczucie humoru wykonując pewne prace. Na przykład będąc ratownikiem medycznym powinieneś do tego podchodzić na poważnie. Ale to jest rock’n’roll. To nie jest medycyna.

Wiesz, że po Wrocławiu krąży legenda, że po swoim występie na Asymmetry zagrałeś drugi koncert w holu Firleja na pianinie za paczkę fajek?

To nie legenda, to prawda. Zagrałem jeszcze jedną piosenkę po koncercie za paczkę papierosów. Tak bardzo ich potrzebowałem. Ktoś mi powiedział, że bardzo chciałby usłyszeć jakąś piosenkę, a ja mu odpowiedziałem, że jak przyniesie mi paczkę fajek to mu ją zagram. Nie myślałem, że je przyniesie, ale jakoś dał radę. A to musiały być mentole, bo tylko takie palę. Właśnie to mi przyniósł. Więc powiedziałem OK, zróbmy to. Dałem słowo, więc musiałem to zrobić. Ale to nie było na pianinie tylko na gitarze. Ale historia o tym, że to było pianino brzmi dużo lepiej, choć to niestety była gitara. Na innych występach robiłem coś podobnego. Jeśli skończyłem koncert i w drugiej sali było pianino to szedłem sobie pograć, bo czemu nie? Wszystko zależy od klimatu, to nie jest żadna sztuczka z mojej strony. Robię to, bo kocham grać na pianinie. Wtedy zrobiłem to dla Marcina, bo to on mi przyniósł papierosy, a ja powiedziałem, że to zrobię. A nie chciałem już grać. Ale skoro powiedziałem, że to zrobię to nie będę kłamał. Przecież mogłem wziąć te fajki i sobie pójść. Na szczęście to była tylko jedna piosenka. To tylko muzyka, nic wielkiego. Zresztą inny zespół grał na górze więc nie było zbyt wielu ludzi. To trwało tylko chwilę.

Na Asymmetry zagrałeś koncert solo, tylko ty i gitara. Tym razem masz zespół. Grywasz sam z konieczności, bo tak wychodzi taniej?

Lubię grać zarówno solo jak i z zespołem. Jestem szczęściażem, bo mogę robić to i to. Nie każdy tak może. Wiele osób jest w zespołach i chciałoby zrobić coś solo, ale jakoś im się to nie udaje. Nie mogą wrocić do tego, że są sami z sobą. Boją się, że nikt nie będzie tego lubił albo ludzie będą marudzili, że chcą jego z zespołem. Ja też wcześniej przez lata miałem zespół. Okazało się, że wiele osób w Europie nie chciało mnie zespołem tylko woleli mnie solo. Więc przez rok jeździłem sam. Chcieliście więc macie. Trzy i pół miesiąca wszystko na własną rękę. Teraz i przez następny rok albo dwa jestem z zespołem. Może okazyjnie zagram coś małego solo, bo to jest zabawne. Ale z zespołem możesz zrobić więcej muzycznie. Dynamika jest większa. Głośniejsze części są głośniejsze, a cichsze są cichsze. Mam cztery ręce więcej do grania. To pozwala zrobić rzeczy, dzięki którym piosenki są lepsze. Ale więcej rzeczy technicznie może pójść źle. Wczoraj jak graliśmy w Budapeszcie wysiadł wzmacniacz. To nie ma większego znaczenia, ale jakoś musisz sobie z tym radzić. A kiedy grałem solo to mi się nigdy nie zdarzało. Najgorsza rzecz, która może się popsuć to moja gitara, może peknąć struna. Co się zdarzało, ale zawsze mogę dokończyć piosenkę na pianinie. Więc to nie ma aż takiego znaczenia. Ale kiedy wysiada wzmacniacz to tak jakby wysiadła połowa zespołu. Musimy trzymać kciuki, że dzisiaj nic się nie zepsuje.

Więc kim są członkowie twojego zespołu?

To Tosten Larson na gitarze i pianinie oraz August Johnson na perkusji. Są świetni, zobaczysz. August pochodzi z Seattle, Tosten z Montany. Perkusista i ja mieszkamy w Seattle, ciągle razem nagrywamy muzykę. Tosten mieszka w Portland, a to niecałe 4 godziny drogi z Seattle. To bardzo blisko. To tak jak stąd do Poznania. Tam jedziemy jutro. Jednego z nich, Augusta, znalazłem na imprezie u mojego przyjaciela nazwiskiem John Stone. Czujesz to? Jooohn Stooone. Więc byłem w domu u Jooohna Stooone’a po tym jak mój ostatni zespół ode mnie odszedł w 2014 roku. Spytałem się czy chcą jechać ze mną i grupą Earth w trasę, a oni powiedzieli, że nie, odchodzimy, nie chcemy grać już z tobą muzyki. Nie winię ich za to, potrafię być straszną świnią. Szczególnie w tamtym okresie byłem inną osobą. W każdym razie odeszli i nie wiedziałem nawet czy w ogóle będę szukał dla nich zastępstwa. Planowałem przecież przez rok grać solo. Ale wtedy na tej imprezie ten mój przyjaciel powiedział, że jeśli potrzebujesz perkusisty to oto jest August Johnson. Nigdy wcześniej go nie spotkałem. Ale skoro on go znał to powiedziałem, że go wypróbuję. Tostena Larsona znam od 15 lat. Zawsze chciałem razem z nim grać, ale wcześniej miał problemy z alkoholem. Teraz jest już trzeźwy. Naprawdę mocno zawsze razem imprezowaliśmy, ale on imprezował mocniej ode mnie. To było dla niego destrukcyjne. Na szczęście już jest zdrowy. Od czterech lat jest trzeźwy. Rok temu spytałem się czy chce ze mną grać, czy czuje, że wytrzyma cały ten rock’n’roll. Powiedział, że tak, że jest pewny siebie, pewny swoich mocy. To niesamowite. To jest mój ulubiony skład. A podczas kolejnej trasy będę miał jeszcze basistkę. Finley, jest świetna. Zaczniemy w czerwcu. Gramy na Hellfest w Clisson we Francji przed Black Sabbath, co jest szalone. Podobno jest wyprzedany, szaleństwo, nie mogę w to uwierzyć. Potem jedziemy do Rosji i na wschód, jestem tym podekscytowany, bo to uwielbiam. Później w sierpniu wracamy na zachód i robimy Wacken Open Air.

To jest dopiero szaleństwo, bo jak zobaczyłem, że masz tam grać to zastanawiałem się czy napewno tam pasujesz.

Myślałem tak samo. Aż uświadomiłem sobie, że większość z tych metalowych zespołów nie jest tak naprawdę metalowa. Rozumiesz o co mi chodzi? Oni nawet nie są heavy. W porównaniu do nich to nawet my czasem jesteśmy ciężsi. Myślałem o tym samym więc bardzo chcę tego spróbować. To jest jedyne co możemy zrobić, sprawdzić to. Zobaczymy jak się wpasujemy. Nigdy nie wiesz czy się wpasujesz. Metalowe festiwale bardziej chcą żebyśmy na nich grali niż imprezy alternatywne czy indie. Myślę, że przyciąga ich ta cała zabawa z lucyferianizmem. Być może, tak przypuszczam. Tak naprawdę nie nagrywamy dla żadnej dużej indie wytwórni. Jesteśmy w podziemnej wytwórni metalowej. Ludzie zastanawiają się o co chodzi, co to jest za zespół? Indie świat nas nie rozumie. Metalowcy nas rozumieją i to mnie bawi.

Jak będziesz następnym razem we Wrocławiu zdecydowanie będziesz musiał opowiedzieć o tym jak było na Wacken Open Air.

Mam nadzieję, że będę miał okazję cię spotkać i o tym opowiedzieć, jeśli tylko będę cokolwiek pamiętał. Szanse są małe, bo na takich imprezach najczęściej gramy koło 14:00 i potem pijemy. A jak bardzo mogę się do tego czasu upić? Próbowałem kiedyś wypić dużo whisky o tej porze, żebym w ogóle mógł grać. Ale organizatorzy tego nie rozumieli. Mówiłem, że potrzebuję whisky, wielkiej butelki whisky. A oni na to, że nie ma mowy i co najwyżej mogą mi dać kilka drinków z whisky. Ja na to, że kompletnie nie rozumieją, bo jak mam grać w środku dnia bez tego, to będzie zbyt trudne.

W tym roku pojawiło się już jedno twoje nowe wydawnictwo, split z niemieckim zespołem Dolch. I to też jest bardzo metalowy zespół.

King Dude – Zdecydowaliśmy się na wydaniego tego splitu po zagraniu czterech wspólnych koncertów w Niemczech. Uwielbiam ten zespół. A jeśli chodzi o ten cały metal, to na pewno są bardziej elektryczni od nas. Ale ciągle są delikatni. Mają miększe elementy. Nie są zbyt szybcy, są melodyjni. To skomplikowane, nie wiem co to dokładnie jest. To nie jest taki heavy metal, po którym masz się czuć źle. Zdecydowanie po nich czuję się dobrze. Ale są dużo ciężsi od nas. Zagraliśmy te cztery koncerty, było świetnie, ludzie dobrze się bawili. Myślę, że stanowimy dobrą parę. My zdecydowanie robimy swoje, a oni swoje. Ale jakoś to razem ze sobą współgra. Uwielbiam ich jako ludzi, są świetni. Spędziliśmy świetny czas.

A co z twoim nowym albumem?

King Dude – Dzisiaj większość utworów będzie z płyty Songs Of Flesh & Blood – In The Key Of Light. Praktycznie wszystko w kolejności jak na płycie. Tylko kilku kawałków nie zagramy. Mam już przygotowaną nową płytę. Jest prawie skończona. Powinna się ukazać, trzymam kciuki, jesienią. I będzie dobra.

Rozmawiał Piotr Machała