PODZIEL SIĘ

To jest jeden z tych zespołów, który koniecznie trzeba zobaczyć na żywo. Nie ma znaczenia czy lubi się ich muzykę czy nie. To co wyprawiają na scenie to zupełnie inna historia. Liczy się tylko energia, jej wyładowanie i złamanie barier pomiędzy zespołem i publicznością. Bo są takie koncerty na których skaczą nawet ci, którzy normalnie co najwyżej sobie poklaskują. Enter Shikari swój 10 koncert w Polsce zagrał we Wrocławiu, w klubie Alibi i po pierwsze trzeba powiedzieć, że Alibi jeszcze stoi. Żaden z głośników od sufitu nie odpadł mimo, że członkowie Enter Shikari wymyślili sobie, że to będzie świetna huśtawka. Stoły też na szczęście się nie połamały mimo, że wokalista Rou biegał po nich aby śpiewać Sorry, You’re Not A Winner razem z publicznością. A publiczność i tak już śmierdziała potem bardziej niż żul z wrocławskiego tramwaju numer 0, bo jako support na tej trasie grał Hacktivist. Ich mieszanka rapu i djentowego metalu jest jedną z najświeższych i najmocniejszych rzeczy na gitarowej scenie. Jeśli ich jeszcze nie znacie to koniecznie nadróbcie zaległości zanim wydadzą debiutancką płytę i wszystkie hipstery na Offie będą nosiły ich koszulki. Wywiad z nimi również przeczytacie na łamach www.rgltr.pl. Tymczasem Chris Batten – basista i Rob Rolfe – perkusista Enter Shikari.

Piotr Machała: Na dniach ukaże się krążek z remixami waszej ostatniej płyty – Mindsweep Hospitalized? Czy to znaczy, że usłyszymy coś z niej na koncercie?

ROB: Jeszcze nie. Często w czasie naszych koncertów dodajemy dźwięki z remixów tu i tam. Mam nadzieję, że w ciągu naszej kolejnej trasy, która będzie miała miejsce w lutym uda nam się coś takiego zagrać. Ale dzisiejszego wieczoru niestety nic takiego nie usłyszymy. Najpierw musimy się ich nauczyć.

Na tej płycie remixy zostały nagrane przez artystów z wytwórni Hospital. To wy ich dobraliście czy oni?

CHRIS: To głównie odbywało się pomiędzy mną, a Chrisem Grossem z Hospital Records. Wysłał nam listę artystów, a my wskazaliśmy kto pasowałby najbardziej do której piosenki.

Graliście na trzech wielkich polskich festiwalach, z czego każdy jest z innej bajki (Audioriver, Woodstock i Open’er). Jesteście chyba jedynym obok The Prodigy zespołem, który mógł się pokazać na wszystkich trzech i spotkać się z ciepłym przyjęciem.

ROB: Chyba mamy wielkie szczęście. Musimy pracować na wielu różnych scenach. Graliśmy na festiwalach czysto metalowych, ale też później zaczęliśmy pojawiać się na imprezach z muzyką dance. To tylko pokazuje jaką nasza muzyka ma rozpiętość. To dobrze, bawi nas to. Oczywiście jesteśmy fanami mocniejszej muzyki, ale również i tanecznej. Do tego dochodzą nawet popowe rzeczy. Jest dużo zespołów, które lubimy oglądać na różnych scenach, dobrze być częścią tego wszystkiego.

Pamiętam jak graliście na festiwalu Audioriver w Płocku i powiedzieliście wtedy ze sceny, że to najpóźniejsza pora o której graliście. To prawda?

CHRIS: Zdecydowanie jedna z najpóźniejszych.  Kiedyś na Rock Am Ring w Niemczech też graliśmy o 2-3. Ale to był jeden z najpóźniejszych koncertów, rzadko chodzimy spać tak późno.

ROB: Zawsze jest ciężko kiedy coś takiego się zdarza. Jeśli nic wcześniej nie piłeś to najprawdopodobniej jesteś zmęczony i chcesz się położyć. Jeśli piłeś to w tym momencie prawdopodobnie jesteś już zbyt pijany. A to nie jest najlepszy stan żeby zagrać koncert. Dla nas to jest straszny czas żeby wyjść na scenę.

CHRIS: Ale jakoś daliśmy radę!

Widziałem w życiu wiele koncertów, ale to co zrobiliście w czasie Open’era wysyłając dwóch gitarzystów, żeby grali wśród publiczności, która biegała w okół nich było absolutnie niesamowite.

CHRIS: Dzięki, fajnie jest zejść i pobawić się z publicznością, jeśli jest na to miejsce. To coś co naprawdę lubimy robić.

ROB: Zawsze staramy się złapać z publicznością jak największy kontakt. Badamy ich reakcje. Próbujemy do nich dotrzeć zarówno bezpośrednio fizycznie jak i werbalnie przez mikrofony. Dobrze jest łamać bariery pomiędzy zespołem, a publicznością.

Macie więc dobry kontakt ze swoimi technikami? Macie wcześniej umówione takie rzeczy czy oni muszą reagować na to co się dzieje?

ROB: Cała nasza ekipa musi reagować, ciągle muszą mieć oko na to co robimy. Nigdy nie wiedzą co zrobimy, sami nigdy nie wiemy co zrobimy przed koncertem. Czasem ktoś po prostu wpada na pomysł: Ok, teraz wdrapię się na to rusztowanie albo wyjdę sobie do publiczności. Więc zawsze jest w tym jakiś element niespodzianki.

Wydawaliście fragmenty koncertów jako Bootleg Series. Zamierzacie to ciągnąć?

CHRIS: Tak. To coś co zamierzamy robić, szczególnie po trasach z dużym rozmachem, dobrze jest je udokumentować. Pokazać ludziom ile pracy w to włożyliśmy. Zdecydowanie chcemy to jeszcze robić.

Grając z taką energią musicie robić wiele błędów. W takim razie dogrywacie coś potem w studiu?

ROB: Są rzeczy które można zrobić, żeby ulepszyć nagranie. Staramy się jednak żeby było na tyle prawdziwe, na ile to możliwe. Nie pójdziemy przecież do studia żeby nagrać cały materiał jeszcze raz tak, żeby brzmiał idealnie. Są jednak pewne rzeczy, które możesz zrobić w czasie miksowania całego materiału aby ten brzmiał jak najlepiej. Oczywiście tak jak mówisz ciągle biegamy i nie brzmi to tak dobrze jak powinno. Szczególnie jak jesteś na koncercie, a potem odsłuchujesz nagrania. Jeśli nie oglądasz tego na żywo to ta cała energia nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Są pewne triki, które magicznie pozwalają wszystkiemu zabrzmieć lepiej. Jednak powiedzmy, że 99,9% to nagranie live.

To może czas na oficjalne DVD?

CHRIS: Często jak wydajemy album staramy się, aby było wydawnictwo z bonusowym DVD z 2 czy 3 koncertami. Ciągle jest coś co staramy się robić żeby wyjść do ludzi.

Ostatnio nagraliście na składankę Rock Sound – Worship and Tributes cover System Of A Down „Chop Suey”.

CHRIS: Ludzie z Rock Sound po prostu do nas przyszli i powiedzieli o swoim pomyśle, czyli zebraniu kilku zespołów z czego każdy nagrałby cover. My chcieliśmy zrobić System Of A Down. To była dobra zabawa. Sami to nagraliśmy, a oni to wydali.

ROB: System Of A Down to zespół, którego słuchaliśmy od kiedy zaczęliśmy dorastać. Oni mieli zawsze podobne poglądy, idee. Moralność, która stała za ich wokalami była dla nas zawsze ważna. Ten zespół to był dla nas dobry wybór. Muzycznie też zawsze byli interesujący. Przez pewien czas mocno nas inspirowali. Więc wydają się być odpowiednim zespołem.

CHRIS: Okazało się, że przy okazji możemy nauczyć się czegoś nowego, spróbować czegoś innego.

Na tej płycie jest też dużo waszych przyjaciół takich jak Architects albo Hacktivist. To przypadek?

CHRIS: Tak, to przypadek, to oni ich wybrali, a nie my.

Z coverem Rage Against The Machine dla magazynu Kerrang! było podobnie?

CHRIS: Ta sama historia. Oni chcieli zrobić CD, my wybraliśmy utwór. Ta sama historia.

Czytałem wiele wywiadów z wami i we wszystkich jest mowa o tym jak to łączycie gatunki. Przyszło mi jednak do głowy, że pomimo tego, że inspiracje są zewsząd to ideowo najwięcej jest z punka.

ROB: Chyba tak. Filozofia w punku to zawsze przede wszystkim była jedność w walce z tymi przy władzy. Bardziej postrzegamy jednak punk jako rodzaj muzyki, a nie sposób myślenia. W tym sensie oczywiście czuję, że jesteśmy punkami. Jest wiele stylów muzycznych i wielu artystów, którzy mają podobny punkt widzenia co my. Punk po prostu wydaje się gatunkiem, który został stworzony wokół tych idei. Walce z establishmentem i tego typu rzeczami.

Rozmawiał Piotr Machała
Wywiad został wyemitowany w Radiu LUZ, dn. 6.10.2015

TAGIhardcorescreamowywiad PODZIEL SIĘ Facebook Twitter tweet !function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0];if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src="//platform.twitter.com/widgets.js";fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,"script","twitter-wjs"); Poprzedni artykułWywiad z Sleeping Bear: „Ludzie zaczynają interesować się ukraińską kulturą”Następny artykułPodcast Regulator #25 @Radio LUZ Piotr Machałahttp://www.rgltr.pl