PODZIEL SIĘ

Wrocławski Avant Art Festiwal jak co roku szukał dla siebie nowych przestrzeni. Tym razem padło na nowo wybudowane Narodowe Forum Muzyki. Organizatorzy wykazali się niemałą odwagą zapraszając do przestrzeni filharmonijnych Syny, czyli ostatnimi czasy najciekawsze dziecko polskiego hip hopu. Dziecko bezczelne, które na ciągłym odniesieniu do lat dziewięćdziesiątych proponuje coś niezwykle oryginalnego, brzmienie i teksty, obok których ciężko przejść obojętnie. Albo się Synów kocha albo nienawidzi. Jak przełamujące bariery jest to muzyka niech świadczy fakt, że na koncercie wcale nie brzmiała niedorzecznie w towarzystwie niemieckiego eksperymentatora Felixa Kubina (który po koncercie wykazał wielkie zainteresowanie Synami) i tria Rimbaud, składającego się z Mikołaja Trzaski, Tomasza Budzyńskiego i Jacaszka.

Sam koncert zwracał na siebie uwagę również ze względów wizualnych. Po pierwsze Piernikowski biegający z… plecakiem. Po drugie cała sala została kompletnie zadymiona w takim stopniu, że nie było widać osób stojących obok. Na początek spytałem się więc czy widzieli cokolwiek przez ten dym.

PIERNIKOWSKI: Co trzeba to widzimy, nawet w ciemności. Zajebiście nam się podobało. Co przychodzi do głowy? Limits Of Control Jima Jarmusha. Jest jakiś spokój w tym budynku. A tego spokoju ostatnio potrzebujemy na maksa.

Długą drogę przebyliście od płyty Live at Kisielice, nagranej jeszcze pod szyldem Piernikowski/Etamski. Nawet ją sobie dzisiaj przesłuchałem i zastanawiałem się co z niej zostało. Czy jakieś dźwięki bezpośrednio zostały przeniesione do Synów?

1988: To był obóz treningowy, jak to nazwał kiedyś Robert. To było nasze pierwsze spotkanie po jakichś próbach. Po prostu improwizowaliśmy. Płyta została nagrana podczas koncertu zaraz po naszych pierwszych wspólnych próbach w życiu. To było po prostu dla nas pewnego rodzaju przetarciem, a później zaczęło się to jakoś kształtować.

PIERNIKOWSKI: Ale zaplecze dźwiękowe jakieś na pewno jest. Ostatnio słuchałem tej płyty, tak z ciekawości i stwierdzam, że jest tam jednak jakaś baza, z której wyskoczyliśmy. Ale rzeczywiście było to spotkanie treningowe. Przyczajka zajebista, zapoznawanie się. To były nasze pierwsze spotkania, pierwsze wyjścia na miasto razem. Wypiliśmy po 5 kaw, naspeedowaliśmy się kawami, bujaliśmy się po mieście i tego efektem była ta płyta, ten koncert.

W którym momencie pojawiła się ta zabawa słowem i brzmieniem? Wiem, że poza nie jest najlepszym sformułowaniem, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.

PIERNIKOWSKI: To pojawiło się zaraz po powstaniu Synów. Ale tak naprawdę zajmowałem się tym od lat dziewięćdziesiątych. Także to jest tylko czymś, co się wyjęło z kieszeni.

1988: Znam Roberta już jakiś czas i wiem, że nie ma czegoś takiego jak poza w tym wszystkim. Ciężko to nazwać, ale nie ma czegoś takiego. To jest prawdziwe.

PIERNIKOWSKI: Chodzi o to, że wokal doszedł w momencie kiedy stwierdziliśmy, że kierunek takiego improwizowania bazującego na elektronice jest trochę ślepym zaułkiem dla nas. Nie dawało nam to takiej radości twórczej jak ludowe uproszczenie tej muzyki do takiej formy jaką ma teraz. To znaczy teraz czujemy, że coś opowiadamy i komunikujemy się ze światem. A wtedy bardziej szliśmy w taki nasz introwertyczny lot, który nie za bardzo był zrozumiały dla świata. A my mamy jednak potrzebę komunikowania się.

1988: Jest to konkretna forma, która wyszła zupełnie naturalnie. To był proces od spotkań, grania w koszykówkę po chodzenie po mieście. Wspominaliśmy sobie bardzo często czasy, w których się wychowaliśmy, oglądaliśmy stare klipy i po prostu nas to odświeżyło w pewnym momencie. Takie podejście proste, bezczelne do rapu. Ja zacząłem produkować proste bity, Robert zaczął nawijać i tak to wygląda teraz.

Całość brzmi bardzo analogowo, było więc nagrywane na starym sprzęcie czy na laptopie?

1988: Nie jesteśmy jakimiś fetyszystami jeśli chodzi o dźwięk, natomiast mamy swoją ścieżkę, dobieramy odpowiednie narzędzia do tego i tak to wychodzi po prostu. Brzmi analogowo, tak można powiedzieć, natomiast nie jest to naszą drogą. I tak potem wszystko nagrywamy na komputer. I tak to jest później cyfrowe, nie ma co popadać w jakieś paranoje. Oczywiście fajnie by było nagrać całą płytę analogowo, ale żeby to dobrze zrobić trzeba by nie wiem gdzie pojechać, żeby to zajebiście nagrać.

PIERNIKOWSKI: Trzeba by cofnąć się w czasie.

1988: Trzeba by się cofnąć w czasie, więc nie ma sensu tego robić. Używamy narzędzi starych, używamy narzędzi nowych i to wychodzi tak jak słychać. Nie ma spiny, że kurwa musi być analogowo. I tak to robimy. Są po prostu Syny.

PIERNIKOWSKI: Jest po prostu brzmienie synowskie.

Przygotowując się do tego wywiadu natrafiłem na dyskusję na jakimś forum, na którym mądre głowy rozbijały waszą muzykę na części pierwsze i kłóciły się na temat wartości waszej twórczości. Zastanawiałem się czy to wszystko ma sens, czy stwierdzenia typu „mi się podoba” albo „mi się nie podoba” nie powinny kończyć takich dyskusji.

1988: My ją skończyliśmy.

PIERNIKOWSKI: Ta dyskusja skończyła się tak szybko jak się rozpoczęła. Wiadomo, że takie rzeczy nie przechodzą ot tak, jeżeli się czyta tego typu dyskusje. Każdy ma swoją wrażliwość i to jest zajmujące w jakiś sposób. Ale czas to zweryfikował. Bezczelnie w twarz mówimy tym ludziom żeby spierdalali. Mamy swoją ścieżkę i tego się trzymamy. Nie chcemy polemizować z tym. Szanujemy takie poglądy. Ale mamy swoją bajkę i będziemy ją konsekwentnie cisnąć.

1988: Nie ma co się oglądać za siebie.

PIERNIKOWSKI: Nawet z drugiej strony jest to jakimś motywującym motorem. Tym bardziej, że muzyka jaką gramy zawsze opiera się na jakiejś kontrze wobec rzeczywistości. Więc to jest tylko przysłowiowa woda na nasz młyn. Zresztą czytając te wszystkie spory czułem się jakbym czytał własne teksty momentami.

1988: Było to ok. Na początku się wkurwialiśmy, ale później poszło gładko.

Płyta Orient jest w miarę świeża, ale macie już jakieś nowe pomysły, pracujecie nad czymś?

1988: Teraz pracujemy w różnych rewirach, jest już kilka bitów. Czekamy na moment odświeżenia, startujemy z nowym materiałem i będziemy to konsekwentnie cisnąć. Za każdym razem jak się spotykamy, jak jedziemy w jakąś długą trasę to rozmawiamy i się coś rodzi po prostu samo. Po prostu wystarczy usiąść i mi się już ręce trzęsą.

PIERNIKOWSKI: Bo za dużo tabaki wciągasz. Ale na poważnie mamy już konkretne pomysły i na pewno płyta się pojawi rychło.

Wywiad z Synami nagrywany był na potrzeby Akademickiego Radia LUZ. Planowana emisja miała nastąpić w sobotę o 17:00, więc spytałem się ich jak ja mam to zrobić, jak mam zaprezentować ich twórczość pełną przekleństw o tak wczesnej porze.

PIERNIKOWSKI: Możesz puścić o 23:00 albo możesz wypipkać. Ale możemy ci podesłać wersję utworów dla dzieci. Taką, którą puszczamy rodzicom. Była taka sytuacja, że do Tomka, który bookuje nam koncerty zadzwonili chłopacy z Up To Date, z festiwalu z Białegostoku. Zadzwonili i nie podając się za Up To Date, tylko za dom kultury z Kielc czy skądś tam, spytali czy jest możliwy koncert Synów bez przekleństw. Jego tak wryło, że odpowiedział, że musi pogadać z chłopakami i że prosi o chwilę cierpliwości. Ale zanim zadzwonił do nas to rozkminił, że to by było bez sensu. A oni zadzwonili w tym czasie i powiedzieli, że jednak to jest Up To Date i że żartowali sobie. No więc spoko to wyszło.

Rozmawiał Piotr Machała
Wywiad został wyemitowany w Radiu LUZ, dn. 14.11.2015

TAGIhip hoprapwywiad PODZIEL SIĘ Facebook Twitter tweet !function(d,s,id){var js,fjs=d.getElementsByTagName(s)[0];if(!d.getElementById(id)){js=d.createElement(s);js.id=id;js.src="//platform.twitter.com/widgets.js";fjs.parentNode.insertBefore(js,fjs);}}(document,"script","twitter-wjs"); Poprzedni artykułWywiad z Vök: „Trudno utożsamiać się z muzyką, której się nie rozumie”Następny artykułNowy Klip: Tei Shi – „Get It” Piotr Machałahttp://www.rgltr.pl