PODZIEL SIĘ

Dope D.O.D. to nie jest najmądrzejsza i najbardziej skomplikowana muzyka na świecie. Jej siła tkwi w energii. Wchodzimy do klubu, wyłączamy myślenie i podskakujemy. W górę i w dół. Właśnie tak było podczas koncertu we wrocławskim Starym Klasztorze. Była to część ich kolejnej polskiej trasy. Są tu uwielbiani, nic dziwnego więc, że dwoje MC, Skits Vicious i Jay Reaper wywiad zaczęli od zachwalania swoich fanów.

Skits – Dzisiaj było świetnie. Można było poczuć energię tłumu. Po prostu wiesz, że jak wyjdziesz na scenę to ludzie oszaleją i przekażą ci swoją energię.

Wydaliście właśnie Ugly EP – zrobiliście to po to, żeby mieć z czym jechać w trasę czy był to na tyle świetny materiał, że nie mogliście już dłużej z nim czekać?

Jay – Epka jest z zeszłego roku, a my już w tym momencie pracujemy nad czymś nowym. Ukaże się prawdopodobnie do końca lutego. Będziemy mieli więc nowy repertuar. Dope D.O.D. nie stoi w miejscu, każdego roku kiedy wracamy musimy być pewni, że mamy coś nowego dla fanów. Ale nie wydaliśmy tego na siłę. Robimy co robimy i kiedy czujemy, że potrzebujemy nowej płyty to po prostu ją nagrywamy. Co roku wracamy do Polski. Szczególnie kiedy gramy tutaj, we Wrocławiu to koncerty są nieziemskie. Przychodzi dużo ludzi. Czujemy więc, że musimy dać im coś nowego, świeżego. Nie można ciągle przyjeżdżać z tym samym.

Na Ulgy EP mamy utwory z polskimi raperami. Czyj to był pomysł?

Skits – Zaczęło się od naszego spotkania z Miuoshem i jego interesującą pracą. Zastanawialiśmy się nad tym jakich dobrych raperów moglibyśmy zatrudnić na nowej płycie, żeby mogli reprezentować Polskę. Zaczęło się od Miuosha, a potem dołączyli kolejni.

Utwory z polskimi raperami dodaliście jako bonusy do polskiej edycji Ugly EP. Ciekawi mnie czy mieliście podobne propozycje z innych krajów?

Skits – Tak, już wcześniej robiliśmy takie rzeczy. Kiedy mamy z kimś pracować musimy znaleźć coś, co będzie pasowało do naszego stylu. Coś z czym będziemy się czuli dobrze. Coś co pochodzi od ludzi, którzy mają taką samą misję jak my. We Włoszech mieliśmy Machete Crew. To jest interesujące, bo kiedy język nie jest ten sam to nie wiesz jak to zadziała. Ale kiedy energia jest ta sama to jakoś idzie. Zrobiliśmy to w Polsce, we Włoszech i ostatnio w Hiszpanii z Natos Y Waor.

Dostajecie w takich przypadkach tłumaczenia?

Jay – Dostajemy tłumaczenie na bieżąco, potem nic z tego nie pamiętam. Tak jak mówiłem bardziej chodzi o energię niż faktyczne zrozumienie wszystkiego. Myślę, że sporo osób na tym świecie nie mówi po angielsku, a ciągle kocha angielski rap i angielską muzykę. To uniwersalna energia, jeśli na ciebie działa to znaczy, że po prostu działa. Jeśli dla ciebie brzmi dobrze to znaczy, że brzmi dobrze. O to ciągle nam chodzi i tego chcieliśmy od współpracy z Polakami. Kiedy słyszę jak rapują na naszych kawałkach to mnie to jara, czuję to. Nawet pomimo tego, że nie wiem co mówią to staram się do tego dorapowywać swoje. Bo to brzmi dobrze.

Bardzo mnie zaskoczyło, że zagraliście dzisiaj swoją wersję The Day Is My Enemy The Prodigy.

Skits – Dla nas to nie było zaskoczenie. Nie może cię zaskakiwać to, że gramy ten kawałek na koncertach, bo jest wybitny.

To jak doszło do tej współpracy?

Skits – To interesujące, bo spotkaliśmy ich przyjaciela na początku naszej kariery i początkach naszego sukcesu. Od razu po wydaniu naszego pierwszego albumu dochodziły do nas słuchy, że oni są naszymi fanami. To jest coś na co czekaliśmy od dłuższego czasu. Pewnego dnia Liam się odezwał i powiedział „Yo, musicie porapować do tego”. Musieliśmy więc wykonać nasz obowiązek.

A spotkaliście Liama osobiście?

Skits – To jest jedyna niefajna rzecz. Rozmawialiśmy z Liamem przez internet i przez jego ludzi. Mieliśmy go spotkać ostatnio osobiście w Amsterdamie, ale nie udało nam się to. Ciągle mamy to w planach.

Jak wyglądała ta współpraca? Po prostu wysłał wam ścieżki?

Skits – Tak, dał nam surowy beat. My mieliśmy odcisnąć tylko na tym swoje piętno. A on kazał nam zaszaleć, powiedział, że sam to później poskłada. Tak się właśnie stało. Marzę o tym żeby pewnego dnia wejść z The Prodigy do studia.

Wspomnieliście już o zbliżającym się nowym wydawnictwie. Ready To Die jest więc zapowiedzią właśnie czegoś większego?

Jay – Tak. To będzie mixtape, który nadchodzi. Ale to nie będzie regularny album. Ready To Die jest singlem i teledyskiem z tego mixtape’u. Pewnie dobrze znasz już Psycho, tak samo Rain Of Terror. A mamy jeszcze trochę takich szalonych rzeczy w zanadrzu. To będzie coś innego, ale ciągle będziesz mógł w tym wyczuć ducha Dope D.O.D..

To będzie wydanie tylko cyfrowe?

Skits – Tak, tylko cyfra. Mamy już teledysk do Ready To Die. Mamy też więcej nowych rzeczy, które ukażą się niedługo.

Wiecie jak to czasem jest, że słyszycie kawałek oparty o sampel, który dobrze znacie i słyszeliście go milion razy, ale absolutnie nie możecie sobie przypomnieć skąd go kojarzycie? Ja tak mam z waszym kawałkiem Psycho.

Jay – To Gimme Some More Busta Rhymes! Więc ja cię teraz będę edukował. W hip hopie po raz pierwszy użył go Busta Rhymes. Ale tak naprawdę ten sampel pochodzi z filmu, z Psychozy z 1960 roku wyreżyserowanej przez Alfreda Hitchocka. Już wcześniej użyliśmy go w naszym kawałku Redrum, ale teraz poczuliśmy, że powinniśmy jeszcze raz z niego skorzystać. Wzięliśmy więc dokładnie ten sam sampel co Busta Rhymes i się do tego dograliśmy. To jest właśnie dla mnie hip hop. Tak to wyglądało w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Oni brali sample ze starych funkowych kawałków i przerabiali je po swojemu. Właśnie tak samo my postępujemy teraz. Bierzemy kawałki z lat dziewięćdziesiątych z oryginalnych hip hopowych przebojów, które były podwaliną tego, co robimy. Bierzemy to i miksujemy to w naszym stylu.

Jak rozmawialiśmy poprzednio 16 miesięcy temu to też bardzo dużo mówiliśmy o kinie, o filmach klasy B jako waszej inspiracji.

Skits – Nic się w tym temacie nie zmieniło. Ale inspiruje nas nie tylko kino. To też literatura, muzyka, wszystko jest ze sobą powiązane. To po trochu wszystko, to właśnie kultura i sztuka. Ale inspiracja o której mówisz zawsze była obecna. Nigdy nie wiesz co będzie później. Filmy mają swój klimat, ale nigdy nie wiesz czy za chwilę się on nie zmieni. Tak samo jest z muzyką. O to właśnie chodzi w sztuce i emocjach.

Macie zapowiedzianych sporo koncertów i większość z nich odbędzie się we Francji. To dla was taki ważny rynek?

Jay – Każde miejsce to nasz rynek. Przejechaliśmy całą Europę, aż po daleki wschód. Byliśmy w Stanach Zjednoczonych, byliśmy w Ameryce Południowej. Byliśmy na Islandii. Myślę, że żaden rynek nie ma przypisanego jednego sposobu myślenia albo stylu. Myślę, że bez względu na to co robisz możesz dotrzeć do kogokolwiek, bo na końcu chodzi tylko o miłość i jedność.

Ostatnie pytanie dotyczy marihuany, bo wy nawet nie kryliście się z jej paleniem na scenie. Ale wiecie, że w tym miejscu to jest karalne, można za to iść nawet do więzienia.

Jay – W niektórych miejscach przestępstwem jest jeśli kobieta jest sobą. W życiu nie chodzi więc o przepisy i prawa, które ustalają rządy. Chodzi o ludzi.

Skits – Jak wchodzimy na scenę to klub jest nasz, przejmujemy kontrolę.

Jay – Bez reguł i praw.

Skits – Znam policjantów, którzy chcieli zamykać takie eventy, a później w domu sami jarali trawę. Nie ma więc co być hipokrytą.

Rozmawiał Piotr Machała